Od pewnego czasu nie odczuwam satysfakcji z korzystania z Bloggera. Dodatkowo nie życzę sobie obligatoryjnego "uszczęśliwienia" mnie w postaci "uzyskania nowego wyglądu". Raz kiedyś spróbowałem i ledwie uszedłem z życiem, a teraz, jak się zapowiada, "szczęście" mnie już nie ominie.
Blog o klawiszowych instrumentach muzycznych, wsparcie serwisu Ars Polonica (http://arspolonica.ocross.net)
wtorek, 17 kwietnia 2012
Radzieckie pianina
W Związku Radzieckim nowe pianino kosztowało od 660 rubli w górę, co oznaczało równowartość ok. 4 średnich pensji miesięcznych. Gdybym próbował porównać tę kwotę do dzisiejszych polskich realiów, zaproponowałbym liczbę 6600 złotych, bowiem "średnia pensja" w ZSRR wg siły nabywczej była bliska "średniej pensji" polskiego nauczyciela dzisiaj. Tak jest: nauczyciela, a nie menedżera. Zatem, mimo podłej jakości, pianino w czasach radzieckich było towarem niezwykle luksusowym. Dalszych porównań już sobie odpuszczę.
wtorek, 3 kwietnia 2012
Legnica vs. Calisia
Jakie są "Legnice" i "Calisie", wie chyba każdy. No, może poza ich właścicielami, żądającymi za używane pianina kwoty jak za fabrycznie nowy instrument.
Nie mogę jednak powiedzieć, że te instrumenty są a priori złe. Owszem, znane mi fortepiany "Calisia" pozostawiały po sobie bardzo niemiłe wrażenia i w żaden sposób nie mogły uchodzić za ekwiwalent jakichkolwiek innych przyzwoitych instrumentów. Trudno zresztą porównywać "Calisię" ze "Steinwayem" czy "Yamahą", ale już w porównaniu z fortepianami wyprodukowanymi w obozie socjalistycznym znacznie korzystniej wypadały np. instrumenty czeskie (Petrof, Weinbach i inne). Wśród instrumentów produkcji NRD zdarzały się z kolei tak bardzo przyzwoite instrumenty (Gebr. Niendorf, Bluthner), jak i zupełny chłam, produkowany często nie w fabrykach muzycznych, lecz... meblowych (Rönisch, August Förster - ponoć tego ostatniego produkowali również Czesi). Pozostałe marki instrumentów bułgarskich, jugosłowiańskich czy rumuńskich zupełnie się nie liczyły na rynku, gdyż prawie nigdy nie opuszczały granic rodzimego kraju.
Nie mogę jednak powiedzieć, że te instrumenty są a priori złe. Owszem, znane mi fortepiany "Calisia" pozostawiały po sobie bardzo niemiłe wrażenia i w żaden sposób nie mogły uchodzić za ekwiwalent jakichkolwiek innych przyzwoitych instrumentów. Trudno zresztą porównywać "Calisię" ze "Steinwayem" czy "Yamahą", ale już w porównaniu z fortepianami wyprodukowanymi w obozie socjalistycznym znacznie korzystniej wypadały np. instrumenty czeskie (Petrof, Weinbach i inne). Wśród instrumentów produkcji NRD zdarzały się z kolei tak bardzo przyzwoite instrumenty (Gebr. Niendorf, Bluthner), jak i zupełny chłam, produkowany często nie w fabrykach muzycznych, lecz... meblowych (Rönisch, August Förster - ponoć tego ostatniego produkowali również Czesi). Pozostałe marki instrumentów bułgarskich, jugosłowiańskich czy rumuńskich zupełnie się nie liczyły na rynku, gdyż prawie nigdy nie opuszczały granic rodzimego kraju.
niedziela, 1 kwietnia 2012
Perełki aukcyjne
Nie ma ani dnia bez niezwykle ciekawych opisów instrumentów muzycznych, wystawionych na Allegro lub innych serwisach. Niektóre są oszukańcze, niektóre są bałamutne, niektóre - zabawne, a niektóre - niestety, smutne...
Subskrybuj:
Posty (Atom)