Niestety, nie brakuje nadgorliwych prokuratorów, którzy, zamiast tępić mafię, wchodzą z policją do domów właścicieli starych pianin czy fortepianów, którzy dlaczegoś zechcieli sprzedać swój instrument i wystawili go na aukcję.
Absolutnie absurdalna sytuacja została opisana tutaj: "Sprzedajesz pianino? Możesz być przestępcą".
Wybitnie polecam sam artykuł, jak również liczne komentarze do niego na forum. Radzę wystrzegać się bicia piany, narzekań na UE i temu podobnych mało merytorycznych uwag, niemniej jednak problem jest, i to dość poważny.
Rzeczywiście, prokurator żąda poświadczenia, że fortepian/pianino powstało przed 1947 rokiem. Ciekawe, dlaczego to nie prokurator musi udowodnić, że instrument powstał po 1947, jak on zakłada? Dlaczego to nie prokurator musi udowodnić, że sprzedajemy coś z kości słoniowej, a nie z kości morsa/wieprza/byka?
Niektórzy radzą, że wystarczy uzyskać opinię rzeczoznawcy, który potwierdzi wiek pochodzenia pianina czy fortepianu. Wówczas problemów ze sprzedażą nie będzie. Jest jedno "ale"... Takowa ekspertyza może kosztować nawet grubo ponad 1000 złotych - tymczasem gdy sam instrument w bardzo wielu przypadkach wart jest zaledwie połowy tej kwoty.
Problem jest o tyle istotny, że w 95% przypadków historyczny fortepian czy pianino ma klawisze z okładzinami z kości słoniowej. Pozostałe 5% mają okładziny współczesne, plastikowe (lub z plexi), pochodzące np. z czasów jakiejś nowszej rekonstrukcji.
Czy zatem sprzedaż zabytkowych instrumentów muzycznych jest prawnie niemożliwa, a przynajmniej niezwykle utrudniona?
I tak, i nie.
Wystarczy mieć odrobinę oleju w głowie, żeby zachować pewne środki ostrożności:
1. Na aukcjach nie trzeba deklarować, że klawisze obłożone są kością słoniową (to zresztą wcale nie sprawia, że instrument jest bardziej wartościowy).
2. Nie deklarować, że kość jest faktycznie słoniowa. Nie wiem, komu przyjdzie do głowy opcja żądania ekspertyzy, czy kość należała do słonia, czy do konia. Czy do osła... Chyba tylko osłowi.
3. Nie sprzedawać całego pianina, lecz... jego części.
"Sprzedaję komplet części do pianina z wyjątkiem klawiatury. Klawiaturę załączam gratis na życzenie kupującego". Ot i nie będzie nielegalnego obrotu kością słoniową. Cóż, to wygląda trochę jak "sprzedam psią miskę za 450 zł, piesek gratis", ale istotnie, cóż możemy zrobić, jeżeli biedne słonie już od co najmniej 65 lat nie żyją? Przecież jakkolwiek byśmy kochali biedne słoniki, i tak już ich nie wskrzesisz...
Jeżeli i to nie wydaje się nam zbyt bezpiecznym, trzeba
4. być gotowym wziąć tasak... no dobrze, duży nóż, i pościnać wszystkie okładziny białych klawiszy. Pal licho, że ucierpi na tym Dobro Narodowe, którego częścią jest nasz zabytkowy fortepian - ważne, że dyrektywom unijnym, wdrażanym przez nadgorliwych polskich
Nikogo nie namawiam do popełnienia przestępstwa! Powyższe rady mają charakter żartobliwie-konsultacyjny.
Jeżeli mimo wszystko mamy na głowie prokuratora, policję, celników itp. - pamiętajmy o domniemaniu niewinności:
1. Ktoś, kto nam zarzuca, że jakiś materiał jest kością słoniową - musi udowodnić, że jest to kość słoniowa.
2. Ktoś, kto od nas żąda zaświadczenia, że instrument jest zabytkowy - niech udowodni, że jest inaczej.
To oczywiście nie wybawia nas od beznadziejnej walki z głupotą, ale pamiętać należy, że im bardziej rozgarnięci, pyskaci i świadomi swoich praw będziemy, tym mniej będzie szans bezkarnie wejść nam na głowę i żądać zaświadczenia, że "nie jesteśmy wielbłądem" albo że "Lenin rzeczywiście umarł".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz